Takiego "bigosu" filmowego bez ładu i składu już dawno nie widziałam. Pomieszanie "Mad Maxa" i wszystkich filmów o epidemiach chorób zakaźnych i zombie z elementami Harrego Pottera (lokomotywa :) ), Bondem (ech ta przydługa reklama bentley'a) i wspomagana kreacją Rhony Mirty grającej tu skrzyżowanie Selene z Underworld (Kate Beckinsale) z Alice z Resident Evil (Milla Jovovich). Do tego jedna nielogika goni z prędkością światła następną np. ludzie odcięci od wielu dziesiątek lat od cywilizacji jakimś cudem dysponują benzyną, mają zasilanie elektryczne, nowe buty na obcasach, T-shirty i niezłe tipsy. Chwilę potem widzimy pewnego doktora, który żyje w średniowiecznym zamku otoczony "poddanymi" odzianymi niczym dawni mieszczanie a ochraniają go rycerze w zbrojach z tarczami, łukami, mieczami w a podobno akcja toczy się w 2035 roku w Szkocji :).... A może tylko ja się czepiam? :)))))))